poniedziałek, 2 listopada 2015

Wszystkich Świętych

   Obudziłam się rano z myślą – dziś jest 1 listopada! – Wszystkich Świętych . Uroczystość, która jest tak ważna w Polsce, ale głównie kojarząca się z chodzeniem na groby bliskich zmarłych. Jakże inna będzie ona tutaj, tak daleko od domu. Zambijczycy nie chodzą na groby swoich bliskich. Jeśli ktoś zbyt często bywa na cmentarzu, znaczy że coś jest z nim nie tak.
   Jak w większość niedziel poszłyśmy z Kasią i pozostałymi wolontariuszami do franciszkańskiego kościoła St. Bonaventure. Świątynia jest zawsze pełna młodych kapucynów i franciszkanów, ponieważ jest częścią St. Bonaventure College, gdzie się kształcą młodzi zakonnicy.
   Zaskoczyło mnie to, jak radośnie tutaj się świętuje Wszystkich Świętych. U nas, mimo że się próbuje separować Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, to najczęściej oba dni mają wymiar dosyć przygnębiający, pełen zadumy i nostalgii.
   Bardzo mnie zainteresowało, a za razem skłoniło do myślenia kazanie, wygłoszone przez pewnego kapucyna ze Stanów Zjednoczonych. Mimo, że mówił bardzo długo, bo około 45 minut, to słuchało się go z zapartym tchem. Mówił o tym, że aby być świętym nie trzeba całować trędowatych, czy biczować się 24 godziny na dobę. Ale trzeba umieć przebaczać swoim wrogom. Święty to ten który nie spoczywa na laurach, lecz jego życie jest ciągłą drogą, na której stale się nawraca i  doskonali. Bo nikt przecież nie urodził się świętym. Święty nie zachowuje uraz, nie obraża się. Święty to  ten, który zna Boga i którego Bóg zna. Prawdziwych świętych się nie dostrzega, bo rozpływają się oni w Bogu jak sól w wodzie, stają się niewidzialni, by ludzie mogli przez nich oglądać Stwórcę.
   Zakonnik przestrzegał także przed tym, by nie robić sobie ze świętych bożków, bo oni przecież mają nam  tylko pomagać być bliżej Boga, a nie Go zastępować. Święty całe życie idzie w jednym kierunku – tam gdzie jest Bóg.
  I na koniec powiedział, że musimy się zacząć interesować świętymi naszych czasów. Bo faktycznie, bardziej znamy świętych, którzy żyli kilkaset lat temu, niż tych, którzy są bliżsi naszym czasom. Obecnie raczej ciężko naśladować św. Franciszka z Asyżu czy św. Joannę d’Arc.      Ale każdy z nas jest powołany do tego, by podążać własną drogą do świętości, taką która jest bliższa naszym czasom i warunkom w jakich żyjemy. Ale jedno na pewno się nie zmieni. Na tej drodze to Bóg jest przewodnikiem, ale także celem naszej wędrówki. I to na Niego mamy cały czas wskazywać naszym bliźnim.
Pamiętaj! I Ty możesz zostać świętym! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz